Nawilżający krem do twarzy od MIYA


Cześć Kochani! Na wstępie muszę Was przeprosić za dwudniowe opóźnienie, gdyż nowe posty miały pojawiać się co czwartek. Dziś mamy już sobotę i dopiero dziś wjeżdża nowy wpis. Nawet nie mam niczego na swoje usprawiedliwienie, ostatnio dopadł mnie jakiś zastój myślowy. A więc pisanie totalnie mi nie idzie, choćbym chciała.

Całe szczęście, znalazłam gdzieś tam jeszcze resztki motywacji i dzielę się nią z Wami w postaci wpisu, tym razem coś pielęgnującego. Równowaga musi być, prawda? 🙂

Na ten krem do twarzy od Miya wpadłam przypadkowo podczas zakupów w Rossmanie. Co prawda wybrałam się po, właśnie, krem do twarzy lecz inny. Promocyjna cena produktu marki Miya zachęciła mnie do kupna, totalnie w ciemno! Ogólnie dużo pozytywnych opinii słyszałam na temat ich produktów więc postanowiłam zaryzykować. Stwierdziłam, że jeśli się nie sprawdzi to najwyżej wrócę ponownie do drogerii i kupię ten, który początkowo planowałam kupić.

Moja skromna opinia

Zaczynając od kwestii wizualnej, krem kupimy zapakowany w zielony kartonik ze srebrnymi akcentami i czarnymi napisami. Podobnie prezentuje się tubka z kremem, tu jednak napisy mamy białe tak jak zakrętka od tubki. Z każdej strony kartoniku, dostrzeżemy zachwalające produkt opisy typu „wyjątkowy skład”, „wyjątkowy krem” i pozostałe obietnice. Czy mają swoje odzwierciedlenie w rzeczywistości?

Konsystencja kremu nie różni się niczym od większości innych kremów do twarzy. Jest biały, wyjątkowo gęsty, co zdarza się raczej rzadko no i mocno pachnie. Dosłownie. Nawet po nałożeniu go na twarz, czuję jego zapach przez bardzo długi czas. Całe szczęście ten zapach jest przyjemny (!), a przynajmniej tak mi się wydaje. Mi akurat nie to przeszkadza choć zabawne, gdy oglądając tv po wieczornym spa twarzy, ciągle coś pachnie. 😉

No dobra, a co z obietnicami producenta? Korzystam z tego kremu już jakiś czas, dwa miesiące może trzy. Ciągle mam wobec niego mieszanie uczucia. Raz zachowuje się fajnie, innym razem jestem mniej zadowolona. Nie wiem z czego to wynika, ale ten krem najlepiej sprawdza się zaraz po takim gruntownym oczyszczaniu twarzy, czyli peelingi, maseczki itp. Wtedy widzę, że spełnia swoje zadanie bo super nawilża, a cera po nim rzeczywiście jest delikatna w dotyku, nie świeci się i nie tłuści. Jednak im dłużej od takiego oczyszczania twarzy, tym gorzej. Kwestia dwóch-trzech dni, a cera po nałożeniu kremu jest tak tłusta, że na zewnątrz świecę jaśniej niż wiosenne słońce. No i jak można się domyśleć, z każdym dniem jest tylko gorzej. W takich sytuacjach korzystałam z innego kremu-żelu do twarzy, o którym powstał oddzielny wpis jakiś czas temu. O, tutaj!

Póki co, staram się skończyć ten krem z Miya, nie mam innego na jego zastępstwo więc pewnie szybko go zużyję. Czy wrócę do niego? Do tego konkretnie na pewno nie, ale nie skreślam też całkowicie tej marki i z chęcią wypróbowałabym innych ich kosmetyków.

Komentarze

Copyright © paulinapisze.pl